>>>BETFAN - TRIUMF BONUSA NAD BOOSTEM <<<<
>>> BETCLIC - ZAKŁAD BEZ RYZYKA DO 50 ZŁ + GRA BEZ PODATKU!<<<
>>> FUKSIARZ - ZERO RYZYKA 100% DO 50 ZŁ. ZWROT W GOTÓWCE!<<<

Chiny i doping

radek03 90

radek03

Forum VIP
Ostanio pojawiło się wiele opinii o tym, że Chińczycy stosują &quot;koks&quot; aby dobrze prezentować się w Pekinie (zwaszcza po wczorajszym finale na 200m motylkie gdzie dwie chinki popłyneły szybciej od rekordu świata). No troche to dziwne ze anonimowi zawodnicy nagle zdobywają złoto. Według mnie MKOL powinien po igrzyskach przeprowadzić dokładne badania wszystkich medalistów, bo nie ma co liczyć na badania tutaj w Pekinie gdyż wiadomo ze większość specjalistów to Chińczycy. Co o tym sądzicie?
 
grzesio 43K

grzesio

Forum VIP
Po igrzyskach to zniknie sporo śladów stosowania dopingu. Zostaną bardzo
Sporo bierze by mieć lepszy wynik , ale mało kto zostaje nakryty.
W Pływaniu medycyna daje dużo i stroje - to pierwsze szczególnie.
Prawda taka , że za 4 lata Chińczyki zdobędą z 2 razy mniej medali - Europa powalczy.
Chińska medycyna też jest super :] Nie wiadomo jakich zupek z żółwia nie biorą :]
 
piecia999 0

piecia999

Użytkownik
Pewnie danie z psa im daje taką moc ;)
A tak na serio to oni inaczej do sportu podchodzą. Gdzieś czytałem że w Chinach już mając kilka lat dziecko jest jakby przydzielane do konkretnej dyscypliny sportu i zaczyna trenować. Jak dostali organizację to zrobili selekcję wśród dzieci/nastolatków i wciągu 7 lat (bo tyle minęło od otrzymania prawa organizacji) mieli przygotować tą grupę sportowców na olimpiadę. A że tam kasy mają sporo no to im się udało. W siedem lat bardzo solidnych, ciężkich treningów i nie startując w prawie żadnych światowych zawodach można wiele wytrenowac. Zresztą cztery lata temu chińczycy też byli w czołówce klasyfikacji medalowej. Mysle ze nie ma sie co dopatrywać czy coś biorą czy nie poprostu świat nie podchodzi tak do treningów i tej olimpiady jak chińczycy.
 
radek03 90

radek03

Forum VIP
Zgodzę się ze Chiny wydały masę pieniędzy na to by u siebie osiągnąć sukces, ale przecież inne państwa także nie śpią i tam także wielkie pieniądze idą na przygotowania. Niektórzy trenowali i przygotowywali się do startu na olimpianie od dzieciństwa nawet kilkanaście lat, a tu nagle trenująca zawodowo od 7 lat Chinka zdobywa złoto i bije o ponad sekunde rekord swiata! Trochę to zaskakujące, ale i tak pewnie nigdy się nie dowiemy prawdy. Cos po niekąd wyjaśni się po IO,jeśli ci zawodnicy którzy odnieśli spektakularny sukces tu w Pekinie będa się liczyć dalej podczas innych imprez i odności sukcesy gdzie wiadomo ze kontrole będą na porządku dziennym to wszytko OK ale jesli nie to odpowiedz na pytanie dotyczące dopingu nasunie się sama.
 
K 1,2K

kukla

Forum VIP
- Gdyby wyniki były prawdziwe, wywróciłyby do góry nogami całą walkę z dopingiem. Podważyłyby cały sens mojej pracy - mówi endokrynolog prof. Jerzy Smorawiński, wieloletni szef komisji antydopingowej. - Mam nadzieję, że chodzi o niedokładność badań.
Przeprowadzono je w Laboratorium Antydopingowym w Sztokholmie, które ma licencję Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, na zlecenie naukowców genetyków i endokrynologów z Karolinska University.
Ochotnikom wstrzyknięto jednorazowo 360 mg testosteronu odpowiedzialnego za m.in. wzrost masy mięśniowej i agresji. Następnie wykonano takie same standardowe badania antydopingowe, jakie będą przeprowadzane podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie. W takich badaniach sprawdza się, ile w próbce moczu znajduje się metabolitu testosteronu i epitestosteronu. Jeśli stosunek tych hormonów (T/E) wynosi 4 lub więcej, sportowiec staje się podejrzany o doping. Wówczas przeprowadza się szczegółowe testy.
Spośród 55 osób, które wzięły doping od szwedzkich laborantów, niedozwolone substancje wyłowiono tylko u 38. W siedemnastce, u której niczego nie wykryto, u 10 nie znaleziono ani śladu dopingu, zaś u pozostałych stosunek T/E był poniżej 4, czyli poniżej bariery podejrzeń.
Oznacza to, że przed Pekinem blisko 40 proc. sportowców mogłoby wstrzyknąć sobie wagon testosteronu i uniknąć wpadki. Musieliby tylko dowiedzieć się, czy ich organizmy są wyposażone w gen UGT2B17. Naukowcy stwierdzili, że to właśnie on jest odpowiedzialny za dziwną sytuację, w której sportowiec zażywa niedozwolony testosteron, lecz testy antydopingowe go nie wykrywają. - Wyniki są poruszające. Brak tego genu to jak licencja na oszukiwanie - mówi sława walki z dopingiem Don Catlin z pozarządowego Anti Doping Research w Los Angeles, a wcześniej szef laboratorium z licencja MKOl.
Jeśli sportowiec dostał gen UGT2B17 wraz z materiałem genetycznym od mamy i taty, doping jest wykrywalny. Jeśli otrzymał go tylko od jednego rodzica - ślady testosteronu są o połowę mniejsze. Jeśli nie otrzymał go w spadku w ogóle, śladów po dopingu nie będzie lub będzie ich zbyt mało, aby wytoczyć oskarżenie o nielegalne wspomaganie się anabolikami.
Anaboliki, czyli testosteron i jego pochodne, są najpopularniejszym dopingiem - bierze go prawie połowa wszystkich przyłapanych. Dopingowa machina NRD działała właśnie dzięki nim. Podobnie Kanadyjczyk Ben Johnson, kiedy bił rekord i zdobywał złoty medal na igrzyskach w Seulu w 1988 roku. Oczywiście anaboliki są od dziesiątków lat są zabronione przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski.
Wcześniejsze badania wykazały, że aż 65 proc. przedstawicieli ze wschodniej Azji nie posiada tego genu. Dla porównania - nie posiada go około 10 proc. osób, które naukowcy z Karolinska University określili jako grupa szwedzko-kaukaska. Czy to właśnie wyjaśnia sprzeczność między poglądem, że doping jest powszechny i jednoczesnym brakiem dowodów w postaci pozytywnych wyników antydopingowych? W Polsce w 2006 roku 2,52 proc. analiz dało powód do podejrzeń o doping anaboliczny. W Japonii, Chinach i Korei zaledwie 0,33 (Seul), przez 0,48 proc. (Tokio) do 0,78 proc. (Pekin). Gdy wziąć wyniki badań antydopingowych z niemieckich laboratoriów Kolonii, Kreischy oraz z Warszawy i zestawić je z wynikami z Azji, okaże się, że wykrywa się tam od trzech do siedmiu razy mniej dopingu.
Według naukowców interpretujących wyniki szwedzkich badań panuje opinia, że część sportowców dzięki doświadczeniu wie, że teraz jest nieuchwytna i wykorzystuje tę wiedzę. - Doping wśród osób bez tego genu można wykryć za pomocą badań izotopowych. Spektograf kosztuje około miliona złotych i rocznie trzeba by wydać na dodatkowe badania od 460 tys. do 580 tys. euro. To więc niemożliwe - mówi szefowa laboratorium antydopingowego w Warszawie Dorota Kwiatkowska, która uważa, że tylko systematyczne badania każdego zawodnika pozwalają na lepsze wykrywanie dopingu. Ale ten system - tzw. paszportu zawodnika na pewno nie zostanie wprowadzony szybko.
Wyniki badań Karolinska University zostaną w całości opublikowane w czerwcu w &quot;Journal of Clinical Endocrinology &amp; Metabolism&quot;.

Źródło: Gazeta Wyborcza



Brzmi tragicznie... i niestety jest tragiczne. Ja całkowicie nie wierzę w uczciwość Chińczyków. Ba! Nie tylko Chińczyków ale im będzie bardzo trudno cokolwiek udowodnić jak widać.
Żyję tylko nadzieją, że jeszcze długo w sporcie będą się pojawiać wybitne jednostki jak Michael Phelps, które bez wspomagaczy, będą deklasować naszprycowanych rywali
 
ester 87

ester

Użytkownik
Źródło: Dziennik Polska
Naukowcy uważają, że wraz z rozpoczynającymi się igrzyskami letnimi w Pekinie, otwiera się nowy rozdział w historii niedozwolonego wspomagania organizmu: doping genetyczny.
Rzecz w tym, że jest to – przynajmniej dziś – doping niewykrywalny. Kilka laboratoriów w świecie pracuje na metodami identyfikacji dopingu genetycznego. Sądzić należy, że jeśli będzie stosowany w Pekinie, to nie zostanie wykryty.
– To będą pierwsze genetycznie modyfikowane igrzyska – cytuje „Dziennik” dr. Andy&#39;ego Miah&#39;a, bioetyka z Instytutu Etyki i Nowych Technologii w USA.
Brytyjscy naukowcy są przekonani, że igrzyska w Chinach będą stały pod znakiem dopingu genetycznego, polegającego – mniej więcej – na iniekcyjnym aplikowaniu do mięśni i komórek kostnych odpowiedniego fragmentu DNA. Co prawda od 2003 r. ten rodzaju dopingu znalazł się na indeksie Światowej Agencji Antydopingowej, to jednak z wyżej wymienionych przyczyn jest to zapis stricte teoretyczny.
– Już na igrzyskach w Atenach w 2004 ludzie o tym mówili. W tym roku w Pekinie sprawa jest zupełnie poważna - będą to pierwsze genetycznie modyfikowane igrzyska. Wielu naukowców twierdzi, że wciąż nie jest to możliwe, ale ja nie jestem tego taki pewien. Musimy przyjąć do wiadomości, że to już się dzieje. To już jest wykonalne - tłumaczy dr Andy Miah.
Miah uważa, że genetyczne wspomaganie najprawdopodobniej nigdy nie będzie możliwe do wykrycia.
„Dziennik” informuje o programie niemieckiej telewizji ARD, w którym pokazano chińskiego lekarza, który proponował przeprowadzenie genowej „kuracji” za równowartość 50 tys. zł. „Polecam cztery dożylne zastrzyki... 40 milionów komórek pierwotnych albo nawet dwa razy tyle , im więcej tym lepiej. Wykorzystujemy też hormony wzrostu, ale z tym musi pan uważać – są na liście dopingowej” zachęcał w programie chiński lekarz.
Dziennikarze ujawnili jego działalność. Już nie proponuje dopingu genetycznego. Inni, zapewne tak. I chyba tylko w ten sposób, poprzez ujawnienie osoby dokonującej genetycznej modyfikacji organizmu sportowca, będzie można ujawnić manipulowanie DNA dla zdobycia kolejnych medali i wyśrubowania następnych rekordów świata.
I jak tu mieć jakiekolwiek wątpliwości co do stosowania dopingu przez Chińczyków? Zresztą zapewne wszyscy w jakimś tam zakresie się koksują, tyle, że Chinole wprowadzili już doping na wyższy poziom. I MKOL zapewne o tym wie, ale jakby chciał reagować musiałby rozwalić całe Igrzyska, a publika przecież chce rekordów, zresztą i ona przymyka oko. Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że nagle dwie Chinki biją o przeszło sekundę rekord świata na 200 motylkiem jedynie dzięki spartańskiemu treningowi. Współczesny sport to wielka hipokryzja, wszyscy na to patrzymy, nie wierzymy w czystość wielu zwycięstw i rekordów, ale jakoś i tak nie odrywa nas to od oglądania Igrzysk, a może nawet wręcz przeciwnie. A póki będzie oglądalność to nikt na dobre rozprawiać się z dopingiem nie będzie, bo i po co? Może gdyby gawiedź w ramach protestu odeszła od telewizorów i omijała stadiony to by coś drgnęło, ale tak się nie stanie, bo przecież pragniemy rekordów, przekraczania kolejnych granic, a wątpliwości co do czystości wyników tłumimy w sobie, niby się oburzamy, ale tak naprawdę mamy to głęboko gdzieś, chcemy spektaklu i tyle. Chiny i tak przesadzają z co niektórymi rekordami i myślę, że MKOl ich już opieprzył, żeby nie przekraczali granic zdrowego rozsądku. Komisje antydopingowe pewnie nie znikną jeszcze przez wiele, wiele lat, bo przecież potrzebujemy spokoju ducha i usprawiedliwiania swojej naiwności, że robimy co w naszej mocy. I dobrze, niech nie znikają, bo chronią sport przed oddaniem go całkowitemu szaleństwu, ale niech wszystkich traktują równo. A niestety odnoszę wrażenie, że tam wciąż trwa zabawa w równych i równiejszych (teraz równiejszymi są Chińczycy). Jak ktoś zauważył pewnie większość skośnookich gwiazd po Pekinie zupełnie zniknie z międzynarodowych aren, albo nagle zabraknie im motywacji do &quot;ciężkiej pracy&quot; i wynikowo wrócą do swojej średniej przed-igrzyskowej. Chyba, że to faktycznie już porządnie rozwinięty doping genetyczny, a wtedy być może czeka nas wieloletnia chińska dominacja? A kto wie, może trwa właśnie wyścig o dobre poznanie i zapanowanie nad dopingiem genetycznym i kraj, który lepiej i szybciej go rozpracuje zawładnie sportowymi arenami na wiele lat? Bardzo prawdopodobne, że w tym kierunku zmierza sport XXI wieku, ale czy jest sens się tym przejmować? Trzeba by całkowicie darować sobie patrzenie w TV. A manipulowanie ludzkimi genami to temat już zdecydowanie dla filozofów, teologów itd. Pewnie będzie starał się coraz bardziej popularny.
Póki co lepiej przymknąć na to wszystko oko i wierzyć, że chociaż fantastyczne rekordy Phelpsa czy Bolta to wynik ciężkiej pracy i niewiarygodnego talentu (nomen omen zapisanego w genach...). I tyle.
 
picia 13

picia

Użytkownik
Ja uważam, że nie korzystają z dopingu. Tak jak wyżej napisano, Chińczycy przygotowywali reprezentację olimpijską od najmłodszych lat. W czasie, gdy u nas dzieciaki się bawiły one ciężko trenowały. Tylko najlepsi dostali się do reprezentacji.
Do tego sprawa złotego medalu. To jest jedyna szansa, aby coś osiągnęły w życiu. Szansa na prawdziwe życie, więc walczą najlepiej jak potrafią. Dla nich srebrny, czy brązowy medal to jest obraza narodu Chińskiego. Tak ich nauczono od najmłodszych lat. (Tylko jeden był taki co z brązowego medalu się cieszył :p)
Mówi się, że zawodniczki nikomu nie znane pobiły rekord świata i to ze sporą przewagą, ale wcześniej nie startowały na europejskich turniejach, tylko ćwiczyły w Chinach.
Zresztą ktoś napisał, że Michael Phelps osiąga takie wyniki bez dopingu. Skoro on to wszystko osiągnął bez dopingu to dlaczego inni po latach ciężkich ćwiczeń nie mogą tego osiągnąć? Zobaczcie, że Chińczycy są mocni tylko w niektórych dyscyplinach (podnoszenie ciężarów [kobiet], akrobatyka), w których mogli wyćwiczyć swoje umiejętności do maksimum.
Osobiście uważam, że wszystko jest ok :spokodfhgfh:
 
midel 189

midel

Użytkownik
Wszystko zrozumiem - katorżnicze treningi, selekcja itd. i rozumiem, że wygrywają w konkurencjach gdzie pojawiali się wcześniej i walczyli, byli w jakiejś powiedzmy czołówce światowej przynajmniej rok temu, ale poprawienie rekordu życiowego sprzed roku o 8 sekund, a sprzed 1,5 miesiąca o bodajże 4, do tego dosyć poważne &quot;przesunięcie&quot; rekordu świata, który był przez wiele lat minimalnie poprawiany to jest to ca najmniej dziwne (mowa oczywiście o zabraniu Otylii medalu). Jeżeli te chinki już więcej nie pojawią się na arenie międzynarodowej lub za rok z powrotem będą pływać na &quot;swoim&quot; poziomie 2:10 lub wolniej to po prostu zostaliśmy oszukani, jeżeli te zawodniczki jednak będą za rok wygrywać to szacunek dla nich.
 
tasiorro 33

tasiorro

Użytkownik
Doping jest, był i będzie. To jedynie kwestia czasu kiedy media rozpiszą się na temat dopingu stosowanego podczas tegorocznej Olimpiady.
W Londynie zawodnicy będą już badani pod kątem dopingu stosowanego w Chinach. Niemożliwym jest żeby zawodniczka &quot;X&quot; do tej pory nie znana kompletnie nikomu biła rekord w pływaniu i to, aż o tyle.
Swoją drogą zapytano kiedyś sportowców, czy zażyliby niewykrywalny specyfik dający im złoty medal na IO, jednak po miesiącu przypłaciliby to życiem.
99% odpowiedziała, że tak.
To daje do myślenia
 
.coffeetea 7

.coffeetea

Użytkownik
Swoją drogą zapytano kiedyś sportowców, czy zażyliby niewykrywalny specyfik dający im złoty medal na IO, jednak po miesiącu przypłaciliby to życiem.
99% odpowiedziała, że tak.
xD
stary skad Ty to wziales, bo sry ale nie chce mi sie wierzyc
 
Do góry Bottom