>>>BETFAN - TRIUMF BONUSA NAD BOOSTEM <<<<
>>> BETCLIC - ZAKŁAD BEZ RYZYKA DO 50 ZŁ + GRA BEZ PODATKU!<<<
>>> FUKSIARZ - ZERO RYZYKA 100% DO 50 ZŁ. ZWROT W GOTÓWCE!<<<

Ciekawe artykuły

darius010 1,3K

darius010

Forum VIP
Wołowski: Wojna kasy z rozsądkiem
Rekordy wpływów w Premier League, rekordy frekwencji w Bundeslidze, kryzys Serie A, a także wielkie sukcesy hiszpańskiej piłki - europejski futbol klubowy jest dziś fascynującą mieszanką paradoksów. 6,5 mld euro długów to symbol życia ponad stan.

Dziwnie musiał się poczuć Michel Platini. Przez lata Ligue 1 szczyciła się restrykcyjnymi przepisami, wysokimi podatkami, rozsądkiem ekonomicznym, z którego czerpał sternik UEFA konstruując wielki plan finansowego fair play. I właśnie wtedy, gdy jego zasady zaczęto wprowadzać w życie w całej Europie, w Paryżu pojawił się szejk Nasser Al-Khelaifi bez umiaru szastający groszem. 20 mln euro zapłacone tego lata za Zlatana Ibrahimovica nie były kwotą szokującą, ale już zarobki w wysokości 15 mln za sezon wywindowały Szweda na drugie miejsce światowej listy płac, na której piłkarze z ligi francuskiej zajmowali dotąd pozycje bardzo odległe. Ponieważ rząd francuski wprowadza właśnie 75-procentowy podatek dla milionerów, koszty trzyletniego utrzymania Zlatana w PSG sięgną 100 mln euro.
Kaprys krezusa z Emiratów

Oczywiście PSG jest we Francji kuriozum, odstępstwem od norm, reguł i obyczajów nakazujących rozsądek ekonomiczny. Wyścig paryżan z Lyonem, czy Olympique Marsylia można widzieć, jako rywalizację wielkiej kasy z umiarem i rozsądkiem. PSG wprowadza jednak do Ligue 1 koloryt, który bez kaprysu krezusa z Emiratów Arabskich byłby trudny do osiągnięcia. Co zwycięży: gwiazdorstwo i przepych, czy praca u podstaw? Warto przypomnieć, że jedynym, który doprowadził francuski klub do triumfu w Pucharze Europy był Bernard Tapie, człowiek budzący ogromne kontrowersje nawet przed tym jak Marsylię ukarano za kupowanie meczów.
Z badań UEFA wynika, że suma długów europejskich klubów sięga dziś 6,5 mld euro. Platini chce skończyć z życiem ponad stan, bo jego zdaniem zaraża ono piłce. W Premier League patent z szejkami, oligarchami i innymi ekscentrycznymi ludźmi topiącymi majątek w futbolu, lub próbującymi robić na nim dziwne interesy (jak rodzina Glazerów w Manchesterze United), przerabiany jest od lat. Chelsea Londyn dopiero po 9 latach rządów Romana Abramowicza przestała przynosić straty. Zbiegło się to ze zwycięstwem w Champions League, czyli spełnieniem marzeń Rosjanina, dla którego klub ze Stamford Bridge był zawsze bardziej drogą zabawką, niż pomysłem na kolejny biznes. Podobnie sytuacja wygląda w Manchesterze City. Tam futbol uczy pokory szejka Mansoura. Podarował on kibicom jeden z najdroższych zespołów w dziejach piłki, co pozwoliło na zdobycie Pucharu Anglii i mistrzostwa kraju, Champions League Roberto Mancini i jego gracze wciąż się uczą.
W okresie, gdy dominacja angielskich klubów w rywalizacji europejskiej została mocno zachwiana, Premier League notuje rekordowe dochody. W latach 2013-2016 angielskie kluby zarobią na prawach do transmisji telewizyjnych ze spotkań ligowych aż 5 mld funtów, z czego 2 mld od stacji zagranicznych. W poprzednich trzech latach było to 3,5 mld funtów. Dzięki nowej umowie rocznie kluby Premier League zarobią aż 1,7 mld funtów, zdecydowanie najwięcej w Europie. W Serie A jest to 800 mln funtów rocznie, w Bundeslidze 560 mln, Ligue 1 - 514 mln. W Hiszpanii kluby indywidualnie negocjują stawki, dzięki czemu Barcelona i Real Madryt otrzymują po 112 mln funtów za sezon, czyli aż 35 proc całej kwoty. Ale też oba kolosy generują ponad 50 proc dochodów całej ligi.
Feudalizm po hiszpańsku
System panujący w lidze hiszpańskiej można nazwać dzikim kapitalizmem, lub wręcz feudalizmem, gdzie dysproporcje między dwójką krezusów, a całą resztą przekroczyły już dawno granicę przyzwoitości. Elementarne zasady solidarności nie istnieją, Real i Barca konkurujące ze sobą na boisku, w zakamarkach gabinetów zwarły szeregi, by łupić okoliczną biedotę ile wlezie. W efekcie duża część klubów &quot;La Liga&quot; to potencjalni bankruci.
Zapyta ktoś: jak to możliwe, by w czasach ciężkiego kryzysu ekonomicznego, gdzie większość stadionów Primera Division świeci pustkami, tamtejsze kluby osiągały tak wielkie sukcesy w rozgrywkach europejskich? Odpowiedź jest w zasadzie prosta: wysoki poziom szkolenia sprawia, że piłkarz przeciętny w Primera Division, poza Hiszpanią jest gwiazdą, wystarczy wspomnieć przykład Artety, lub Michu, robiących furorę na Wyspach. Hiszpański futbol ma taki potencjał ludzki, że nawet ci, którzy są za słabi na Real i Barcelonę doskonale poradzą sobie na rynku. Arsenalowi lideruje Santi Cazorla, Chelsea Juan Mata, grę Manchesteru City prowadzi David Silva - biedny Vicente del Bosque nie jest w stanie pomieścić ich wszystkich w kadrze.
Kryzys Serie A
Poza potencjałem ludzkim, futbol hiszpański zdaje się mieć wyłącznie wady. Jeszcze większy kryzys przeżywa Serie A, gdzie od 2010 roku wiele futbolowych autorytetów mówi nie tylko o przestarzałych stadionach, kłopotach z chuliganami, czy odpływie gwiazd, ale przede wszystkim o alarmującym stanie wyszkolenia tamtejszych graczy. Fundament włoskiej piłki zdaje się być jednak na tyle mocny, że w czasach afer (calciopoli i hazardowej), gdy kluby Serie A znaczą w Europie mniej niż kiedykolwiek, a symbol tamtejszej piłki AC Milan ma najsłabszą kadrę w erze Silvio Berlusconiego, reprezentacja kraju sięgnęła po wicemistrzostwo Europy. Grając futbol odważniejszy i piękniejszy niż kiedykolwiek. Informacje o śmierci włoskiej piłki wydają się przesadzone, zapewne udowodni to w Champions League Juventus Turyn, klub wracający do czołówki po aferze calciopoli.
Półfinał Włochy - Niemcy w Warszawie podczas Euro 2012 można było uznać za mecz symboliczny. Tak jak gwiazda Italii zdawała się przygasać, tak niemiecka świecić znów pełnym blaskiem. Bundesliga, która przez kilkanaście lat uważana była w Europie za rozgrywki drugiej kategorii, notuje rozkwit. W Dortmundzie, za niewielkie pieniądze zdołano wybudować zespół mogący być alternatywą dla dominacji Bayernu Monachium. Wspierany przez 80 tys ludzi na każdym meczu klub z Signal Iduna Park prosperuje tak dobrze, że po raz pierwszy od wejścia na giełdę, wypłacił akcjonariuszom dywidendę. Bayern zanotował rekordowe wpływy, latem pozwolił sobie nawet wydać rekordowe 40 mln euro na Hiszpana Javiego Martineza. Frekwencja na meczach Bundesligi jest największa w Europie i wciąż rośnie. Nic dziwnego, że w Champions League trzy niemieckie kluby wygrały swoje grupy, co nie udało się nawet Hiszpanom mającym cztery zespoły w 1/8 finału. W dodatku finansowe fair play wprowadzane przez Platiniego będzie sprzyjać Bundeslidze, w której pieniędzmi z zasady się nie szasta. Wydaje się, że 12-letni czas, kiedy reprezentacja, lub kluby z Niemiec nie zdobyły międzynarodowego trofeum, musi dobiec końca.
Średnia frekwencja w najlepszych ligach w sezonie 2011/12
Bundesliga - 45 116
Premier League - 34 486
Primera Division - 30 275
Seria A - 23 214
Liuge 1 - 18 554
Wydatki na transfery wszystkich klubów w najlepszych ligach
Premier League - 635 mln euro
Serie A - 390 mln
Bundesliga - 251 mln
Ligue 1 - 233 mln
Primera Division - 131 mln
Największe wydatki jednego klubu
Ligue 1, PSG - 147 mln euro
Premier League, Chelsea - 106,7 mln
Bundesliga, Bayern Monachium - 70,3 mln
Serie A, Juventus Turyn - 52,9 mln
Primera Division, FC Barcelona - 33 mln
Najwyższa kwota za jednego zawodnika w najlepszych ligach
Ligue 1, Thiago Silva z AC Milan do PSG - 42 mln euro
Premier League, Eden Hazard z OSC Lille do Chelsea - 40 mln
Bundesliga, Javi Martinez z Athletic Bilbado do Bayernu - 40 mln
Primera Division: Luka Modrić z Tottenhamu do Realu - 30 mln
Serie A, Giampaolo Pazzini z Interu do AC Milan - 12,5 mln

sport.interia.pl
 
macieqleo 5,3K

macieqleo

Użytkownik
Potęga? Co za bzdury...
Miałem już nie pisać (przynajmniej przez jakiś czas) o tenisie, Agnieszce Radwańskiej, Jerzym Janowiczu i Łukaszu Kubocie, ale... No dobra, w sumie o naszych gwiazdach będzie najmniej. Ja w innej sprawie – nie wierzcie za bardzo w to, co teraz opowiadają wam politycy i działacze. W sumie nic nowego – raczej kłamią, jak zwykle.
http://eurosport.onet.pl/tenis/potega-co-za-bzdury/gepbp
 
darius010 1,3K

darius010

Forum VIP
Szejkowie weszli do gry

Trwa arabska rekonkwista Europy. Kolejnym jej polem, obok lotnictwa, stał się futbol. Coraz większej liczbie europejskich klubów piłkarskich będzie trudno obejść się bez pieniędzy znad Zatoki Perskiej

Najnowsza oferta to 1,5 mld funtów za Arsenal. Dziennik „The Telegraph” twierdzi, że tyle daje konsorcjum inwestorów z Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Ale londyński klub, którego wartość w kwietniu tego roku amerykański „Forbes” szacował na nieco ponad 1,3 mld funtów, oświadczył, że nie jest na sprzedaż, a amerykański miliarder Stan Kroenke, jego główny udziałowiec, zamierza pozostać w Arsenalu przez długi czas. Najwyraźniej kwota, jaką mógłby obecnie uzyskać (830 mln funtów), nie robi na nim wrażenia.

Gdyby jednak doszło do przejęcia klubu, byłaby to największa taka transakcja na piłkarskim rynku, warta niemal dwa razy tyle, ile rekordowy – jak dotychczas – zakup klubu Manchester United przez miliardera z Florydy Malcolma Glazera (790 mln funtów w 2005 roku). Kto wie, czy szybciej nie dojdzie do przejęcia Liverpoolu FC przez Ooredoo, bogatego, kontrolowanego przez rząd telekomu z Kataru. Koncern chce kupić większościowy pakiet udziałów w należącym do amerykańskiej Fenway Sports Group klubie, którego wartość szacuje się na 670–700 mln funtów.

Od kilku lat trwa ekspansja arabskich inwestorów, głównie znad Zatoki Perskiej, na uznawanym przez wielu analityków za najlepszy na świecie angielskim rynku piłkarskim, choć także na hiszpańskim, francuskim, a ostatnio włoskim (AS Roma). Angażują w wybrane kluby ogromne kwoty, zwłaszcza zaś w zasilenie ich wybitnymi piłkarzami, żeby jak najszybciej sięgnęły po piłkarskie trofea w Europie.

Tak było choćby z Manchesterem City (MC), kupionym w 2008 r. za 230 mln funtów przez szejka Mansoura bin Zayeda Al Nahyana z Abu Zabi. Klub był w finansowej ruinie, trzy lata potem MC po raz pierwszy grał w intratnej Lidze Mistrzów, zdobył Puchar Anglii, a w następnym sezonie odzyskał (po 44 latach) tytuł mistrza kraju. Szejk w samych nowych piłkarzy zainwestował 452 mln funtów. Ponad 350 mln dolarów wydał na takich graczy Nasser Al-Khelaifi, prezes klubu Paris Saint-Germain (PSG), który w połowie 2011 r. kupił fundusz Qatar Sports Investment za 130 mln euro. PSG dotarł do ćwierćfinału tegorocznej Ligi Mistrzów i było o nim głośno jak nigdy dotąd. Zagra w kolejnym sezonie LM, bo po 18 latach zdobył mistrzostwo Francji.

Inwestorzy z Bliskiego Wschodu mają coraz większy wpływ na europejski rynek piłkarski. Jak mówi Dan Jones ze Sports Business Group, należącej do doradczo-audytorskiej firmy Deloitte, gdy gospodarki Starego Kontynentu zmagają się z presją recesji, apetyt klubów na pieniądze inwestorów spoza Europy rośnie z roku na rok. Dzięki nim mogą się rozwijać i wzmacniać. Z kolei dla środkowowschodnich firm i funduszy futbol, z jego popularnością i jakością prezentowaną przez czołowe ligi europejskie, jest świetnym narzędziem biznesowym do eksponowania i zwiększania rozpoznawalności arabskich marek (np. linii lotniczych Emirates czy Qatar Airways), promowania turystyki w tych krajach, a także supernowoczesnej infrastruktury sportowej nastawionej na najlepsze kluby i graczy świata. Z takiej infrastruktury w Dubaju korzysta m.in. Bayern Monachium podczas zimowych obozów treningowych.

Inwestorzy z Emiratów są głównie zainteresowani komercyjną stroną futbolu (sponsoringiem, organizacją turniejów, Royal Football Fund wykupuje prawa do młodych piłkarzy z Afryki, Ameryki Łacińskiej i Europy), natomiast inwestycje katarskie mają realizować także narodowe cele. W szczególności zaś propagować futbol jako najlepszy sport do budowania tężyzny fizycznej Katarczyków, a dzięki organizacji mundialu w 2022 roku pokazać, że Katar jest nie tylko czołowym producentem płynnego gazu ziemnego, ale także atrakcyjnym kierunkiem turystyki sportowej.

Początkowo nieśmiałe, jak np. nabycie średniej klasy klubu Fulham przez egipskiego biznesmena Mohameda Al-Fayeda w 1997 roku za 6,25 mln funtów, arabskie inwestowanie w piłkę nożną nabrało rozmachu w kolejnej dekadzie, przenosząc się na bardziej utytułowane kluby. Także w innych niż angielska ligach. Największym problemem są Niemcy, bo tamtejsze regulacje nie pozwalają zagranicznym inwestorom na przejęcie kontroli nad klubem piłkarskim. Oprócz drugoligowego TSV 1860 Monachium, w którym 49 proc. udziałów ma jordański przedsiębiorca Hasan Abdullah Ismaik, w żadnym innym klubie niemieckim nie ma arabskich inwestorów.

Niemcy krytycznie patrzą na ich zaangażowanie w europejski futbol. Hans-Joachim Watzke, prezes Borussii Dortmund, mówi wręcz, że takie finansowe zastrzyki są nie fair wobec dobrze zarządzanych klubów, które ich nie otrzymują. Stwarzają przewagę, która nie wynika z gry na boisku. Nowi właściciele klubów powinni więc być cierpliwsi w oczekiwaniu na piłkarskie sukcesy. Wtóruje mu Aurelio De Laurentiis, prezes klubu SSC Napoli. Jego zdaniem szejk Mansour kupił Manchester City dla osobistego kaprysu.

– Wielkie pieniądze nie gwarantują sukcesów w piłce nożnej, jeśli więc zacznie ich brakować, szejk kupi sobie nową zabawkę – mówi De Laurentiis.

Być może tak się stanie. Kolejny klub otrzyma wtedy finansowe wsparcie i – jak MC – wdrapie się na piłkarski szczyt. Choćby na jeden sezon. Futbol wymaga widowiskowości, czyli gwiazd, inaczej nie przyciągnie widzów. A pieniądze mają dziś inwestorzy spoza Europy.

I mają już Manchester City, Fulham, Nottingham Forest, Hull City. Teraz przymierzają się do Arsenalu i Liverpoolu, a mówi się, że mają też chrapkę na utytułowany Manchester United. W Hiszpanii należy do nich Malaga CF i Getafe CF, a podobno kupno kolejnego klubu negocjuje tam saudyjska firma Al-Marabie. Paris Saint-Germain przejął fundusz Qatar Sports Investments szejka Tamima bin Hamada Al Thaniego, zaś AS Romą zainteresowany jest jordański szejk Adnan Adel Aref al Qaddumi al Shtewi.

Nie chcemy kupić Arsenalu, by robić na nim pieniądze, ale by w niego inwestować – twierdzi cytowane przez „The Telegraph” anonimowe źródło w konsorcjum, które chce przejąć klub. Ale każda inwestycja wcześniej czy później powinna się zwrócić. W przypadku Arsenalu, podobnie jak Liverpoolu, najlepszym zwrotem byłby udział w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Ale przepustką do niej i rywalizacji z Barceloną, Realem Madryt, Bayernem Monachium czy PSG jest miejsce w pierwszej czwórce angielskiej Premier League. Szansę na nie zwiększyliby wybitni piłkarze, których angielskie kluby musiałyby dokupić. Arsenal i Liverpool, którym ostatnio nie wiedzie się najlepiej, potrzebują więc – jak twierdzą brytyjscy analitycy – efektywniejszego zarządzania i mocnego doinwestowania.

Arabskie konsorcjum czeka więc na ruch udziałowców Arsenalu. Tymczasem klub podpisał nowy pięcioletni kontrakt z Emirates Airline wart 150 mln funtów, obejmujący sponsorowanie koszulek piłkarzy i kontynuację prawa do nazwy 60-tysięcznego stadionu klubu (Emirates Stadium). Zarówno za linią lotniczą, jak i za konsorcjum starającym się o Arsenal stoją rządowe fundusze Dubaju.

– Sponsoring to podstawowy oręż w podboju europejskiego futbolu przez arabskich inwestorów i często wstęp do przejęcia klubu – mówi Łukasz Buława, ekspert Deloitte.

Rozpoczęły go Emirates, pierwszym beneficjentem został Arsenal (w 2004 r.), ale hasło „Fly Emirates” mieli lub wciąż mają na koszulkach także piłkarze AC Milanu, Realu Madryt, PSG, Hamburger SV i Olimpiakosu Pireus.

Inwestorzy znad Zatoki Perskiej są mile widziani nawet przez kluby, które unikały korporacyjnego sponsoringu. Swój 111-letni zwyczaj złamała w 2010 r. FC Barcelona, której sponsorem za 150 mln euro została Qatar Foundation. Sponsorskie pieniądze pomagają klubowi utrzymywać tak drogich graczy jak Lionel Messi, a PSG zgłaszać zainteresowanie gwiazdorem Cristiano Ronaldo. Ale największy sponsorski kontrakt ma od 2011 r. Manchester City. Podpisał go z Etihad Airways. Za logo przewoźnika z Abu Zabi na koszulkach zawodników i na koronie stadionu (Etihad Stadium), na którym grają, klub dostanie 400 mln funtów w ciągu 10 lat.

Arabskiej ekspansji na rynku piłkarskim w Europie służy też skupowanie praw do telewizyjnych przekazów na żywo meczów czołowych lig. Katarska Al-Dżazira płaci 90 mln euro rocznie za pokazywanie poprzez swoje kanały beIN Sport rozgrywek francuskiej ekstraklasy Ligue 1 w latach 2012–2016. Nabyła prawa do transmisji hiszpańskiej la Ligi, włoskiej Serie A, Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej w latach 2012–2015 i Euro 2016 we Francji (a przedtem Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie). Ale nie wszystko poszło tak gładko. Rządowej Qatar Investment Authority, której prezesem jest szejk Tamim bin Hamad Al Thani (właściciel PSG), nie udało się przejąć szwajcarskiej agencji Infront Sports &amp; Media.

Ten gigant kontroluje prawa telewizyjne do mundialu, siedmiu europejskich federacji (w tym niemieckiej), kilku klubów (m.in. AC Milanu) i reprezentuje 120 posiadaczy takich praw, którzy dostarczają razem 2,3 tys. dni wydarzeń sportowych rocznie. QIA przegrała z londyńskim funduszem private equity Bridgepoint Capital, który zapłacił za agencję około 600 mln euro. Al-Dżazira zaś nie zdobyła brytyjskich praw do transmisji meczów angielskiej Premier League. Przez dwa kolejne sezony będzie to robić BSkyB Ruperta Murdocha. Katarczycy zapowiedzieli, że spróbują za dwa lata. A jest się o co bić.

Premier League jest najbardziej widowiskową piłkarską ligą w Europie, dlatego wzbudza zainteresowanie inwestorów – mówi Buława.

Z ostatniego, podsumowującego sezon 2011/2012, rankingu Deloitte Football Money League, klasyfikującego kluby według ich przychodów, wynika, że z dni meczowych największe przychody mają kluby angielskie (najwięcej, bo 5 mln euro, ma z meczu Manchester United), co oznacza, że to na ich stadiony przychodzi najwięcej widzów.

Zdobycie brytyjskich praw telewizyjnych do Premier League byłoby dla inwestorów z Kataru prestiżową inwestycją. I przepustką do innych rynków, choćby rynku nieruchomości. Katarski szejk Abdullah bin Nasser Al-Thani, który kupił klub Malaga CF, zdobył wart 550 mln dol. kontrakt na budowę portu dla superjachtów w pobliskim kurorcie Marbella. Royal Emirates Group, która przejęła Getafe, liczy na budowę kompleksu SPA w dawnej arabskiej rezydencji Wadi Ash pod Granadą.

– Jeśli jesteś obecny w piłce nożnej, masz kontakt z całym światem – uważa Abdullah Ghubn, wiceprezes Malagi, a analitycy mówią, że arabscy inwestorzy używają futbolowej dyplomacji do dalekosiężnych celów.

Inwestorzy z Kataru i Emiratów stali się częścią europejskiej piłki nożnej. Będzie o nich jeszcze głośniej. Zwłaszcza gdy przejmą Arsenal, Liverpool, a może nawet Manchester United.

forbes.pl
 
macieqleo 5,3K

macieqleo

Użytkownik
Polski sport dołuje? Oto 8 mniej popularnych dyscyplin, w których Polska jest prawdziwą potęgą
Zamiast narzekać, że polska reprezentacja w piłce nożnej spoczęła na najniższym w naszej historii miejscu w rankingu FIFA, może warto rzucić okiem na listę tych dyscyplin, w których Polska osiąga duże sukcesy. Nawet, jeśli są to bardzo niszowe sporty.
http://natemat.pl/69331,polski-sport-doluje-oto-8-mniej-popularnych-dyscyplin-w-ktorych-polska-jest-prawdziwa-potega
 
Do góry Bottom