type-man
Użytkownik
Zaykać czy nie zamykać zakłąd - oto jest pytanie...
Tak jak w tytule wątku wielokrotnie myślę, że nie tylko ja śledząc spotkanie się nad tym zastanawiałem. Dzisiaj dałem gola, zamknąłem zakład który okazał się później wygrany - pod wpływem emocji oczywiście - czyli pod wpływem największego naszego wroga. Uległem temu co widziałem, mianowicie chodzi o spotkanie Bautisty Aguta z Rafaelem Nadalem. Miałem to na kuponie złożonym z dwóch zdarzeń. Pierwsze zdarzenie weszło jak w masło, pozostał Agut i jego handikap +6,5 gema.
Po pierwszym secie zakończonym 6:4 dla Nadala byłem prawie pewien, że zakład jest trafiony. Brakowało 2 gemy Agutowi, co biorąc pod uwagę, że zaczynał serwem 2 set wydawało się dość pewną rzeczą. Przy stanie 4:0 dla Nadala i 40:15 przy serwie Bautisty zamknąłem zakład chcąc uratować około 60% stawki początkowej. Jak się później okazało to był błąd. Mecz zakończył się jak się zakończył czyli 6:4, 6:3 a ja pozostałem z paskudnym humorem na sobotnie popołudnie. Zamiast pokaźnego zysku zanotowałem dość mocną stratę w postaci 40% stawki postawionej.
Ostatnio miałem sytuację zupełnie odmienną. Nie zamknąłem zakładu prawie trafionego na pierwszego seta w spotkaniu Ramos vs Ferrer. Jak się później okazało było to błędem. Mianowicie chodzi mi o tie break Ramosa z Ferrerem i stan 6:2 dla Ramosa. Przegrał tego tie breaka 6:8 marnując 4 piłki setowe.
I po dzisiejszym dniu zacząłem się zastanawiać, czy lepiej zostawić wszystko losowi, czy bawić się w ingerencję postawionych zakładów. Do tej pory uważałem tą opcję za bardzo korzystne narzędzie. Teraz nie jestem już taki pewien.
Zawsze uważałem, że dobry zysk to pewny zysk, i dalej tak uważam. Jednak czasem szkoda zamykać zakład ze względu na stratę powiedzmy tego 10 -20 % zysku co potrafi się odbić czkawką.
Jestem ciekaw waszych doświadczeń i waszego zdania na ten temat... Czy lepiej zostawić wszystko losowi, czy zamykać zakłady i czekać na wynik????
Tak jak w tytule wątku wielokrotnie myślę, że nie tylko ja śledząc spotkanie się nad tym zastanawiałem. Dzisiaj dałem gola, zamknąłem zakład który okazał się później wygrany - pod wpływem emocji oczywiście - czyli pod wpływem największego naszego wroga. Uległem temu co widziałem, mianowicie chodzi o spotkanie Bautisty Aguta z Rafaelem Nadalem. Miałem to na kuponie złożonym z dwóch zdarzeń. Pierwsze zdarzenie weszło jak w masło, pozostał Agut i jego handikap +6,5 gema.
Po pierwszym secie zakończonym 6:4 dla Nadala byłem prawie pewien, że zakład jest trafiony. Brakowało 2 gemy Agutowi, co biorąc pod uwagę, że zaczynał serwem 2 set wydawało się dość pewną rzeczą. Przy stanie 4:0 dla Nadala i 40:15 przy serwie Bautisty zamknąłem zakład chcąc uratować około 60% stawki początkowej. Jak się później okazało to był błąd. Mecz zakończył się jak się zakończył czyli 6:4, 6:3 a ja pozostałem z paskudnym humorem na sobotnie popołudnie. Zamiast pokaźnego zysku zanotowałem dość mocną stratę w postaci 40% stawki postawionej.
Ostatnio miałem sytuację zupełnie odmienną. Nie zamknąłem zakładu prawie trafionego na pierwszego seta w spotkaniu Ramos vs Ferrer. Jak się później okazało było to błędem. Mianowicie chodzi mi o tie break Ramosa z Ferrerem i stan 6:2 dla Ramosa. Przegrał tego tie breaka 6:8 marnując 4 piłki setowe.
I po dzisiejszym dniu zacząłem się zastanawiać, czy lepiej zostawić wszystko losowi, czy bawić się w ingerencję postawionych zakładów. Do tej pory uważałem tą opcję za bardzo korzystne narzędzie. Teraz nie jestem już taki pewien.
Zawsze uważałem, że dobry zysk to pewny zysk, i dalej tak uważam. Jednak czasem szkoda zamykać zakład ze względu na stratę powiedzmy tego 10 -20 % zysku co potrafi się odbić czkawką.
Jestem ciekaw waszych doświadczeń i waszego zdania na ten temat... Czy lepiej zostawić wszystko losowi, czy zamykać zakłady i czekać na wynik????