>>>BETFAN - TRIUMF BONUSA NAD BOOSTEM <<<<
>>> BETCLIC - ZAKŁAD BEZ RYZYKA DO 50 ZŁ + GRA BEZ PODATKU!<<<
>>> FUKSIARZ - ZERO RYZYKA 100% DO 50 ZŁ. ZWROT W GOTÓWCE!<<<

UK Championship 01-09.12.2012

Status
Zamknięty.
ozborn86 2K

ozborn86

Użytkownik
Trzeba pamiętać, że mecz trwa do 9 framów już a nie do 6 co według mnie promuje Selbiego i jego opóźniony zapłon w tym turnieju. Dłużej będzie mógł sobie w ciula lecieć dobitniej mówiąc ???? Mi natomiast wydaje się, że wystarczy już tych spóźnionych reakcji Selbiemu, po meczu z Robertsonem musi czuć, że zaczyna się w jego grze dobrze dziać i jutro ruszy od początku pełną parą a że umiejętnościami przewyższa Davisa o czym każdy wie to może czasami nie być co zbierać. Ja bym był ostrożny z podniecaniem się na kurs ponad 3 na Davisa bo nie zdziwię się , jak po 3 framach ten kurs będzie z 12;)
 
T 1,7K

tomex11

Użytkownik
Davis w tej formie wbija o niebo lepiej ale tak jak pisalem wczesniej Mark moze go zrownowagi wyprowadzic i bedzie wystawial ale 9 frejmow wymeczy.............

Mysle ze DAVIS nie odpuci i nie da sie w te gierki wpuscic , anwet jesyli sie da to ma odpowiedz skuteczne wbicia i Selby nie istnieje

to bedzie gra mega skuteczno ofensiv vs mega skuteczny defensiv mysle DAVIS WBIJE PARE BREJKOW WYGRYWAJACYCH
 
ozborn86 2K

ozborn86

Użytkownik
Davis w tej formie wbija o niebo lepiej ale tak jak pisalem wczesniej Mark moze go zrownowagi wyprowadzic i bedzie wystawial ale 9 frejmow wymeczy.............
W tym przypadku kolego nie chodzi o formę. Selby od jakiegoś czasu walczy sam ze sobą praktycznie i przez ostatnie 2-3 miesiące tą walkę przegrywał a w tym turnieju pomału pomału ale idzie ku lepszemu i jeżeli załapie swój rytm to Davis może nawet grać życiówkę a i tak nic nie zrobi. Pytanie jest na ten mecz tylko jedno: czy Selby będzie umiał grać na 70% swoich możliwości w przeciągu całego spotkania: Odpowiedź nie: są szanse dla Davisa, odpowiedź tak: nie ma sensu rozgrywać meczu bo go Selby rozniesie.
 
T 1,7K

tomex11

Użytkownik
W tym przypadku kolego nie chodzi o formę. Selby od jakiegoś czasu walczy sam ze sobą praktycznie i przez ostatnie 2-3 miesiące tą walkę przegrywał a w tym turnieju pomału pomału ale idzie ku lepszemu i jeżeli załapie swój rytm to Davis może nawet grać życiówkę a i tak nic nie zrobi. Pytanie jest na ten mecz tylko jedno: czy Selby będzie umiał grać na 70% swoich możliwości w przeciągu całego spotkania: Odpowiedź nie: są szanse dla Davisa, odpowiedź tak: nie ma sensu rozgrywać meczu bo go Selby rozniesie.
Chlopaku ja nie wiem kto wygra na 100% ale mysle ze kurs na davisa ktory jest w zyciowej formie jest przesadzony niby presje powinien czu Davis ale co pokaz on czul presje jka budowal brajka z higinsem w otatniej partji co mial na 10 osiem bil 8 trudnych bil a pozniej chinski snoker i wybral inna przy 53-0 z 4 krtonym mistrzem swiata i zjeba.l i zostawil stol szkoleniowy co higins nie wbil rozowej jak brecel 2 razy ale mial pozycje idealna sprzedawczyk chociaz moze ni w tym przypadku ale juz zolta ledwo weszla i co davis zrobil wkurwion.y jak byl pod presja mega trduna wbil rozowa i wygral w takim momencie podjac sie wbicia i zrobil to perfekcyjnie myslisz ze on sie przestraszy selbiego?!

PS w tym meczu jeszcze higins wbil maksa

On bedzie gral swoje i nie wda sie w te gierki selbiego aselbi niczym innym mu nie odpowie i nie przestraszy sie
 
ozborn86 2K

ozborn86

Użytkownik
Chlopaku ja nie wiem kto wygra na 100% ale mysle ze kurs na davisa ktory jest w zyciowej formie jest przesadzony niby presje powinien czu Davis ale co pokaz on czul presje jka budowal brajka z higinsem w sotatniej partji co mial na 10 osiem trudnych bil a pozniej chinski snoker i wybral inna przy 53-0 z 4 krtonym mistrzem swiata i zjeba.l i zostawil stol szkoleniowy co higins nie wbil rozowej jak brecel 2 razy ale mial pozycje idealna sprzedawczyk chociaz moze ni w tym przypadku ale juz zolta ledwo weszla i co davis zrobil wkurwion.y jak byl pod presja mega trduna wbil rozowa i wygral w takim momencie podjac sie wbicia i zrobil to perfekcyjnie myslisz ze on sie przestraszy selbiego?!

PS w tym meczu jeszcze higins wbil maksa
Póki co to się przestraszyłem Twojej pisowni. Ogólnie nie wiem skąd się wziąłeś i gdzie naskrobałeś te 700 postów ale na pewno nie na snookerze podając typy wiec albo zacznij pisać składnie i udzielaj się typując przed meczem albo zaśmiecaj inny dział ????
 
waclaw-65884 360

waclaw-65884

Użytkownik
Dla mnie półfinał nie warto ruszać, jedynie jak już to szukać jakiegoś handi na Daviesa i może się uda. Bo grać Na Selbiego po jakimś kursie 1,3 pewnie teraz to mija się z celem. Patrząc racjonalnie i logicznie, to po tylu prezentach Selby powinien wkońcu zagrać od początku do końca solidnie. Bo Neil co nie wykorzystywał to tylko on sam wie. Davies moim zdaniem życiówki nie gra pod kątem samej gry - czyli celności i budowania breaków. Moim zdaniem on mentalnie owszem gra życiówkę. Nie dołują go błędy, czeka na swoje szanse i to jest jego siła bo sama forma i sama gra uważam , że nie jest aż tak wspaniała.
PS&gt; o lol , coś sobie wmówiłem , że jutro już finał i pisałem ciągle o finale a nie półfinale ????
jak zaatakowali odrazu ???? zmęczony i pomyłka ale zmiana tylko z wyrazu finał na półfinał a pozostałe zostaje
 
T 1,7K

tomex11

Użytkownik
Tak chyba tylko apropo , to Finał rozgrywany jest chyba do 10 wygranych a nie 9 ale to taka mała różnica ????

Dla mnie finał nie warto ruszać, jedynie jak już to szukać jakiegoś handi na Daviesa i może się uda. Bo grać Na Selbiego po jakimś kursie 1,3 pewnie teraz to mija się z celem. Patrząc racjonalnie i logicznie, to po tylu prezentach Selby powinien wkońcu zagrać od początku do końca solidnie. Bo Neil co nie wykorzystywał to tylko on sam wie. Davies moim zdaniem życiówki nie gra pod kątem samej gry - czyli celności i budowania breaków. Moim zdaniem on mentalnie owszem gra życiówkę. Nie dołują go błędy, czeka na swoje szanse i to jest jego siła bo sama forma i sama gra uważam , że nie jest aż tak wspaniała.
Ale to półfinał będzie lepiej dla Davisa bo do 10 mniejsze szanse:razz:
 
ozborn86 2K

ozborn86

Użytkownik
Dla mnie finał nie warto ruszać, jedynie jak już to szukać jakiegoś handi na Daviesa i może się uda. Bo grać Na Selbiego po jakimś kursie 1,3 pewnie teraz to mija się z celem. Patrząc racjonalnie i logicznie, to po tylu prezentach Selby powinien wkońcu zagrać od początku do końca solidnie. Bo Neil co nie wykorzystywał to tylko on sam wie. Davies moim zdaniem życiówki nie gra pod kątem samej gry - czyli celności i budowania breaków. Moim zdaniem on mentalnie owszem gra życiówkę. Nie dołują go błędy, czeka na swoje szanse i to jest jego siła bo sama forma i sama gra uważam , że nie jest aż tak wspaniała.
przecież jutro jest półfinał Selby - Davis do 9 wygranych więc nie wiem o co Ci chodzi;]
 
T 1,7K

tomex11

Użytkownik
Ile sznas mial Robertson, a ile Carter to jest ta różnica Merfi zmiażdzył, a zBrecelem dno nie zasugiwał na półfinał , myśle Davis czyćsi to samo albo lepiej nawet..........
 
ozborn86 2K

ozborn86

Użytkownik
Napiszę jeszcze tylko, że Davis to ma życiówki jak zdobywa MŚ na sześciu czerwonych, tutaj wcale szału nie robi. Kończę dyskutować bo mnie Tomasz irytuje.
 
T 1,7K

tomex11

Użytkownik
No ma życiówke I atakuje wszytko ale jakoś mu to wychodzi bo większość wbija nawet nie osiągalne bile na ten moment dla większości z czołówki , anajlepsze nie czuje presji i robi to jak na treningu i to nie jeden mecz tylko ma forme przestraszy się tego ***.aczenia selbiego wątpie będzie robił to co lubi i umie
i to właśnie on mniej będzie myślał nad tym jak go selby dojdzie niż Roberston bo on się tym nie będzie przejmował

Chlop ma charaketr czym potwierdzil swoimi dwoma ostatnimi meczami
 
grycu 1,9K

grycu

Użytkownik
Davis rozgrywa tutaj bardzo dobry turniej. Temu nie można zaprzeczyć. Efektowne wygrane z Higginsem i Stevensem. Snooker to jednak taka dyscyplina w której nie decydują same umiejętności, ale też głowa. Wczorajszy mecz Cartera najlepszym przykładem. Kapitan prowadził już 8-4 i grał naprawdę bardzo dobrze. Po przerwie coś się zacięło i skończyło się na 8-9.. Pamiętajmy, ze półfinał UK to najlepszy wynik w karierze Davisa (chyba nigdy nie zaszedł tak wysoko w którymś z wielkich szlemów snookerowych, MŚ na 6 czerwonych nie liczę, bo to zwykła popierdółka). Chłop z pewnością będzie ogromnie stremowany. Dochodzi też dłuższy dystans meczu. Czy Davis jest w stanie utrzymać wysoką formę w meczu do 9 wygranych frejmów. Śmiem w to wątpić. Selby to jak wiadomo klasa światowa. Jest to jeden z niewielu zawodników, który może wygrać turniej grając słabo (drugim takim jest Higgins). Wszyscy wiedzą o problemach Jestera. Zmaga się z własną grą i kontuzjami. Byłem pewien, że Selby odpadnie z Robertsonem, a on kolejny raz mnie zaskoczył. W półfinale jest już jednak dla mnie faworytem.

@ Mark Selby 1.35 Sportingbet ✅
 
psotnick 861,3K

psotnick

ModTeam
Członek Załogi
UK Championship 2012
Mark Davis v Mark Selby
Total Frames In Match
Typ: Ponad(-14.5) @ 1.909 Sportingbet ⛔ 4-9 :;/: strasznie wkurzyłem się na Davisa, zagrał jak junior.. pierwsze 3 frejmy to jakiś śmiech..
Najwyższy brejk w meczu
Typ: Mark Davis @ 2.50 WilliamHill ⛔

Wydaje mi się, że w drugim półfinale dużo trudniej jest wskazać faworyta niż wskazywałyby na to kursy. Wprawdzie H2H zdecydowanie na korzyść Selby’ego, ale były to głównie mecze w Championship League i turniejach PTC, czyli na dużo krótszym dystansie niż dzisiejszy. To prawda, że Selby pokazał w dwóch ostatnich meczach niezwykły hart ducha odwracając losy meczu najpierw z 0-3 z Dayem, a potem w niewiarygodny sposób z 0-4 &gt; 6-4 z Robertsonem. Ale jakoś nikt nie pamięta jak Selby grał, że doprowadził do takich strat, a była to kwintesencja chwiejności i nieudolności. Banalne błędy w pozycjonowaniu czy na prostych wbiciach, nieprecyzyjne odstawne, do tego słaba skuteczność na długich wbiciach. Chodzi mi o to, żeby te dwa świetne comebacki - do tego przy wydatnej pomocy rywali - nie przesłoniły faktu, że Mark Selby zwyczajnie nie jest w swojej najwyższej formie, przez te dwa dni nawet się do niej nie zbliżył. W przeciwieństwie do Marka Davisa, który ostatnie miesiące może śmiało nazwać najlepszym okresem w swojej karierze. Półfinały w Wuxi Classic i Australian Open miały swoją ogromną wagę, ale największej pewności siebie dodało mu wygranie 6 Red World Championship . Jak powiedzieli komentatorzy BBC: skoro potrafił pokonać najlepszych graczy przy 6 czerwonych na stole, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to powtórzył przy 15. Udowadnia to świetnym występem w UK Championship, być może miał trochę szczęścia w decydującej partii z Higginsem, ale we wcześniejszym objęciu przez niego prowadzenia 5-2 (dwie setki z rzędu 106 i 103) nie było już żadnego przypadku. Biorąc to wszystko pod uwagę uważam, że to może być dużo bardziej wyrównany mecz niż się bukom wydaje, a linia 14.5 jak najbardziej osiągalna. Podobnie jak osiągalny jest jego najwyższy break w meczu. Zupełnie nie wiem czym buki kierowały się tak faworyzując Selby’ego, wyniki z tego tygodnia zupełnie tego nie uzasadniają. Selby wprawdzie wykonał więcej breaków powyżej100 (4-3), ale jeśli chodzi o najwyższy to akurat jest remis (106-106). Zresztą obaj panowie tylko minimalnie przekraczali tę magiczną granicę (Selby 106, 105, 103, 101; Davis 106, 103, 101) i mają w tym aspekcie jeszcze spore rezerwy, oby je pokazali w dzisiejszym meczu. Widzę spore value w tym , że to Davis ustrzeli dzisiaj najwyższego breaka, kurs bardzo zachęcający, a forma w budowaniu breaków bardzo zbliżona. Dodatkowo polecam pograć na live typy na Powyżej 1.5 centuries w meczu. Przed meczem takich kursów nie widzę, a wczoraj po 4 frejmach udało się złapać taki typ po kursie 2.62 i bezproblemowo się sprawdził. Dzisiaj pewnie nie będzie gorzej.

W ogóle dzisiaj sporo ciekawych typów ze snookera w Sportingbecie i William Hill, w końcu ten drugi to sponsor turnieju.
 
psotnick 861,3K

psotnick

ModTeam
Członek Załogi
Finał UK Championship
Shaun Murphy v Mark Selby
Total Frames In Match
Typ: Ponad(-16.5) @ 1.80 Sportingbet ⛔ 6-10 :;/: do stanu 6-6 wszystko szło zgodnie z planem, a potem jakiś zawias...
Zakład Handicap
Typ: Shaun Murphy(+1.5) @ 1.727 Sportingbet ⛔

Trudno wymyślić jakieś mądrości przed tym finałem. Niespotykanie wyrównany skład tego finału, co potwierdza historia ich bezpośrednich spotkań, gdzie co mecz zmienia się nazwisko zwycięzcy. Z perspektywy półfinałów tylko Davis trochę odstawał poziomem, pozostała trójka na podobnym wysokim poziomie. Dlatego przy tak wyrównanych zawodnikach moim zdaniem nie ma co kombinować i trzeba wesprzeć handicapem underdoga w tym zestawieniu, czyli Murphy&#39;ego. W razie gdyby tytuł decydował się w 19 frejmie, będziemy mogli już spokojnie rozsiąść się w fotelu i delektować się emocjami i wygranym zakładem. Tym bardziej, że decider w długodystansowych meczach obu graczy nie byłby niczym zaskakującym, wystarczy przypomnieć sobie półfinał Mistrzostw Świata 2007 (Selby 17-16). Trudno mi sobie też wyobrazić, byśmy byli dzisiaj świadkami jakiegoś blowoutu, obaj gracze są na to zbyt dobrzy. Dlatego stawiam na over 16.5, co oznacza, że przegrany musi zdobyć przynajmniej 7 frejmów. Myślę, że tak postawiona linia jest jak najbardziej do osiągnięcia.
 
ryba_gangsta12 665

ryba_gangsta12

Użytkownik
Mark Selby wygrywa finał UKC! Finał bez emocji​



Po stosunkowo słabym finale Mark Selby wygrał UK Championship, pokonując Shauna Murphy&#39;ego w stosunku 10-6. Sam pojedynek nie był niestety porywającym widowiskiem - obaj gracze jakby zapomnieli, że dotychczas potrafili zadziwiać wspaniałymi brejkami, powrotami i ogólnie grą na poziomie godnym tego turnieju. Koniec końców, Selby zapisał na swoim koncie trzeci wygrany turniej rankingowy, po wygraniu Welsh Open 2007 i Shanghai Masters 2011. Wygląda zatem na to, że o fatalnym okresie po przebytej kontuzji szyi Jester From Lester zdążył całkowicie zapomnieć, o czym przed samym UKC gorąco przekonywał na swojej stronie internetowej. Shaun Murphy zagrał tym razem po prostu słabo, właściwie w każdym elemencie gry, przez co od stanu 6-6 pozwolił Selby&#39;emu na całkowity odjazd.

Wieczorną sesję niemrawo rozpoczął Murphy, który pokusił się o długą czerwoną do zielonej kieszeni - skończyło się pudłem i wystawą gry, jako że biała zakończyła swoją drogę na punkcie zielonej. Selby starał się jak mógł, ale po 58-miu punktach wyszły jego braki techniczne: nie dociągnął białej ponad linię niebieskiej, a sztywna próba wędrówki przez cały stół zakończyła się brakiem pozycji. A potem zaczęły się kuriozalne pudła: dwa faule Murphy&#39;ego za 4, jeden Marka za 7 i kilka masakrycznie przestrzelonych czerwonych. Wreszcie cierpliwość do partaczenia stracił Shaun, popisując się pięknym czyszczeniem od sześciu ostatnich czerwonych, budując wspaniały brejk 65, dający mu kolejne prowadzenie w meczu.

Tyle szczęścia, ile miał w partii dziesiątej Selby, wystarczyłoby na cały turniej Judda Trumpa. Kick na odstawnej zakończony fartownym wturlaniem czerwonej do lewego środka, potem kilka dziwnie szczęśliwych pozycjonowań oraz czarna wpadająca do kieszeni po pięciu sekundach walki ze szczękami - i to wszystko wystarczyło na całe 25 punktów. Shaun dał mu jeszcze wbić kolejne 18 oczek, po czym sam powbijał resztę czerwonych za 31. Podczas walki o żółtą szczęście Selby&#39;ego zmieniło się w nieszczęście rywala - po próbie długiego wbicia do kieszeni wpadła czarna, a free ball przyznany Markowi zamienił się w snooker dla Murphy&#39;ego, który koniec końców wystawił rywalowi grę. I mieliśmy kolejny remis.

O ile długie czerwone obu panom wchodziły pięknie, to jednak zbudowanie brejka a) powyżej 20 punktów u Shauna i b) powyżej punktu u Selbyego, okazywało się niemożliwe przez dobre 20 minut. Po tym czasie Jester pokusił się wreszcie o nieco ponad 40 punktów, ale i to nie dawało mu partii, jako że nie dociął ostatnie czerwonej do prawego środka. Shaun wyczyścił stół do różowej (przegrywając wówczas czterema punktami), jednak tę właśnie bilę po czarodziejsku zepsuł, pudłując długą próbę wzdłuż lewej bandy. Mark z wielkim zadowoleniem i zarazem zdziwieniem przyjął kolejną partię na swoją korzyść.

W ostatniej partii przed przerwą grał głównie Murphy, któremu brejki 39 i 38 dały swobodną wygraną i remis w meczu. Selby raczej nie istniał, ograniczając się głównie do odstawnych, zresztą mało skutecznych. Czyli że znowu ping pong a statystyki - jak na finał - raczej lekkopółśerdnie: skuteczność wbić lekko poniżej 90%, skuteczność odstawnych poniżej 80%, setek brak.

Tak jak przed każdym poprzednim wejściu na arenę zmagań, tak i teraz obaj kumple ostatnie chwile przed zaproszeniem spędzili na krótkiej pogawędce, prawdopodobnie ustalając między sobą przebieg dalszej części spotkania. To oczywiście żart - kolejna partia pokazała, że do swoich obowiązków Anglicy podchodzą jak najbardziej poważnie, aczkolwiek niekoniecznie miało to powiązanie ze skutecznością ich gry. Za pierwszym razem Selby szybko zawalił pozycjonowanie po siedmiu punktach, a zanim stało się to po raz drugi, pociągnął brejk do 51 oczek. Murphy oczywiście nie miał najmniejszego zamiaru się poddawać i rozpoczął kolejny żmudny powrót. Wszystkie pozostałe czerwone (wraz z wyższymi kolorami) padły łupem Magika, ale żółta wbita przez Selby&#39;ego po dłuższej walce sprawiła, że Shaun musiał poszukać snookera. Nie wyszło - w grze taktycznej lepszy był oczywiście Jester, który wbił trzy kolejne kolory na frejm...

... co wreszcie sprawiło, że jego pewność siebie powędrowała do rozmiarów zadowalających. W czternastej partii doczekaliśmy się większego brejka w postaci 98 punktów. Do setki zabrakło Jesterowi różowej, która bezczelnie wyskoczyła z lewego rogu. Tuż przed rozpoczęciem wygrywającego podejścia Mark niby coś tam próbował wykombinować, ale oczywiście pozycjonowanie (a raczej jego brak) musiało dać o sobie znać. Shaun nie zaistniał i przegrywał już 6-8.

Murphy odetchnął z prawdziwą ulgą, gdy po 44 punktach Selby zawalił kolejne (które to już?) pozycjonowanie i po długich czterdziestu pięciu minutach bez wbicia popisał się piękną długą czerwoną, niestety bez dojścia do koloru. Parę chwil później rozpoczął kolejny miły dla oka powrót, ale pary wystarczyło tylko na 30 punktów, gdy po ostatniej czerwonej fatalnie spudłował niebieską z punktu. Rzeczywistość stawała się dla Shauna coraz bardziej brutalna, ale tylko i wyłącznie z jego winy.

&quot;To nie tak miało być&quot; - pomyślał Shaun, gdy w drugim podejściu nie przekroczył brejka 20... Selby wyczyścił stół do brązowej, zostawiając rywala w potrzebie dwóch snookerów za pięć punktów. Magik oczywiście próbował, dwukrotnie ustawiając białą za czarną, jednak Mark nie popełnił ani jednego błędu, po kilku wyjściach wbijając wreszcie meczową niebieską. I 10-6 z pięknym pucharem i czekiem na 125 tysięcy funtów stało się faktem.

To na pewno nie był piękny finał. Ani jednego brejka powyżej 100 punktów, sporo szarpanej gry z wieloma pudłami na bilach wręcz oczywistych, ani wreszcie bez emocji związanych z wynikiem na styku. Jakoś tak bezpłodnie, finał dla finału, ale na konkretne podsumowanie czas przyjdzie niebawem.
żródło: http://www.147.pl
 
ryba_gangsta12 665

ryba_gangsta12

Użytkownik
Komu brawa, komu niekoniecznie: krótko po UKC 2012​



Za nami kolejna, 29. edycja rankingowego Snooker UK Championship, od jakiegoś czasu rozgrywana w hali Barbican Centre, mieszczącej się w blisko dwustutysięcznym mieście York. Po raz pierwszy w karierze wygrał go Mark Selby, dla którego było to znakomite przełamanie po fatalnych ostatnich miesiącach, kiedy to problemy zdrowotne całkowicie zahamowały jego karierę. Selby jest piętnastym zwycięzcą UKC od momentu, gdy turniej zaczął być zaliczany do rankingu MT, czyli od 1984 roku. Same zawody zdominowane zostały przez gospodarzy - oprócz Marka do półfinału dostali się również Shaun Murphy, Ali Carter i Mark Davis.

Nie rzucaj słów na wiatr

Kilka dni przed rozpoczęciem zawodów, a dokładnie 28-go listopada, na stronie http://www.markselby.info Mark zamieścił sporych rozmiarów notkę, w której z pełnym przekonaniem zapewniał, że czasy, gdy do kolejnych turniejów podchodził spięty i całkowicie rozstrojony, minęły bezpowrotnie. Pisał, że osiągnięcie rankingowego szczytu bynajmniej nie ułatwiało mu kolejnych występów (ponieważ przejmował się wówczas każdym kolejnym niepowodzeniem) i teraz, gdy to miejsce zajęte zostało przez Judda Trumpa, jest mu nieco łatwiej. Do UKC i pierwszego meczu w Michaelem Whitem podchodzi całkowicie skoncentrowany i głodny sukcesu, w który głęboko wierzy. I gdy ponownie osiągnie szczyt, będzie doskonale wiedział jak się wtedy zachować - przede wszystkim nie dopuszczać do siebie najmniejszych odłamków presji, która nieustannie odciska swoje piętno na zawodnikach otwierających ów ranking. Po przeczytaniu tej lektury miałem nieco mieszane uczucia - z jednej strony bardzo życzyłem autorowi, żeby wszystkie te słowa udało zamienić się w czyny, z drugiej jednak niespecjalnie byłem w stanie w takie zapewnienia dać wiarę. Bo ile znamy podobnych historii? Na pęczki.

Dziś (pomimo, że czuję się trochę niczym niewierny Tomasz) bardzo się cieszę, że wszystkie plany Selby zrealizował - bo po takim postawieniu sprawy oczekuje się od zawodnika konkretnych efektów, potwierdzających, że wcześniejsze słowa nie są li tylko czczą gadaniną. Do tego trzeba po pierwsze solidnego przygotowania i przede wszystkim sporej odwagi - pogadać ot tak sobie każdy przecież potrafi. Choć chyba sam autor nie spodziewał się końcowego efektu ostatnich siedmiu dni, osiągniętych w znakomitym stylu. Oczywiście czas pokaże, czy to tylko chwilowe wzniesienie Jestera, czy może początek zwycięskiego marszu przez kolejne turnieje od styczniowego Mastersa począwszy.

Powtórka z Sheffield?

Pamiętacie wysyp niespodzianek podczas ostatnich MŚ? W Yorku ilościowo to była może połowa tychże, ale za to jak już sypnęły, to z grubej rury. O ile do średniawej formy Dinga i Marka Williamsa zaczynamy się przyzwyczajać na dobre, to jednak przegrane w pierwszej rundzie obu zeszłorocznych finalistów należało uznać za - nie bójmy się tego nazwać po imieniu - sensacje. Zarówno Judd Trump jak i Mark Allen dali się po prostu stłamsić swoim rywalom, choć każdy w inny sposób.

Trump już był w ogródku i to gąski ubierały buty, by go sympatycznie powitać, ale nagle - będąc jedną nogą za progiem - uznały, że może jednak nie warto. Bo niby jakim cudem można prowadzić 5-2 i dać się pokonać rywalowi, któremu od czasu do czasu udało się wygrać frejm w trzech podejściach? Istne jaja po prostu. W pewnym momencie ostro zastanawiałem się, czy aby nikt przy tym wyniku nie maczał palców, ale skoro w snookerowym światku nic się na ten temat nie mówi, to powiedzmy, że nie ma tematu. Szkoda tylko, że taki Stephen Lee poleciał od razu za tylko jeden dziwny frejm, podczas gdy Juddowi zdarzyły się cztery gorsze z rzędu, ale niestety niczego się na to nie poradzi. Tym niemniej, po tym turnieju Judd zajmuje zaszczytne miejsce na podium wśród tych, którzy na czele MT utrzymali się najkrócej. Razem ze Stevensem i Robertsonem.

Z kolei Irlandczyk z północy trafił w pierwszej rundzie na znakomicie dysponowanego rywala. Marco Fu rozegrał z Allenem świetny mecz, wbijając w nim bodaj dwie setki i parę kolejnych wygrywających brejków, tym niemniej od zawodników typu Pistol oczekuje się jednak nieco więcej od średniej średniości - w końcu nazwisko zobowiązuje. Swoją drogą, pięknie się odpłacił Fu człowiekowi, którego ciągłe insynuacje o nieczystej grze innych zawodników zaczynają być nie tyle nudne, co bezczelne. Ani trochę nie żałuję odpadnięcia Allena, któremu naprawdę przydałoby się przywalić nieco więcej funtów kary za zanadto niewyparzony język.

A Williams i Ding? Nic szczególnego, po prostu ciągła forma z ostatnich kilku miesięcy. Ze wspaniałych zawodników pozostały na tę chwilę jeno nazwiska i o ile w przypadku Dinga można mieć pewność, że prędzej czy później ów się wreszcie podniesie, o tyle z Borsukiem już tak dobrze nie jest. On sam jest bardzo zniesmaczony słabą grą i parę dni temu przebąkiwał co nieco na temat zakończenia kariery w niedalekiej przyszłości. Osobiście ciężko mi w to uwierzyć, ale nie przez takie rzeczy snookerowy świat zdążył do niedawna przechodzić, zatem nic pewnego ani w jedną, ani w drugą stronę.

Wielkie powroty

I to takie, które zapamiętamy na długo:

- Joyce z Trumpem od 2-5 do 6-5, żeby chwilę później nie przekraczać poziomu piwnicy w pojedynku z Carterem;

- Dott z Gouldem od 3-5 do 6-5, żeby w drugiej rundzie jeszcze szybciej dać się pocisnąć Murphy&#39;emu (swoją drogą nikt nie wie, jakim cudem Gould oddał Dottowi trzy ostatnie partie, trzeba to po prostu przyjąć do wiadomości i tyle);

- wreszcie młody Brecel z Waldenem od 4-5 do 6-5 i przynajmniej jemu udało się później nieco więcej, niż kolegom poprzedzającym;

- Selby z Dayem od 0-3 do 6-4, co było ledwie początkiem emocji związanych z Jesterem;

- udany powrót Higginsa z Davisem od 2-5 do 5-5 (w tym niezapomniane 147), jednak koniec końców przegrana w deciderze na różowej, tylko John wie, jakim cudem;

- Murphy z Brecelem od 4-5 do 6-5, mimo że w dziewiątej partii młodzian miał już różową na mecz, niestety również zbyt dużo ciśnienia pod kopułą...;

- ponownie Selby, od 0-4 do 6-4 z Robertsonem (Neil to postawny chłop, ale w ostatniej partii jego fotel był lekko ze dwa razy większy od właściciela);

- i gdy wszyscy zdążyli pomyśleć, że lepiej od Selby&#39;ego się już nie da, Duży Shaun pokazał, że źle pomyśleli, jako że od 5-8 do 9-8 z Carterem nie było zbyt długiej drogi; Ali aż popuścił na konferencji łzę lub dwie, taki był rozżalony.

Wystarczy?

Finał jak paprykarz

Tak, niestety nie ma czego ukrywać - ostatni mecz turnieju był cienki niczym średniej wielkości paprykarz szczeciński. Do połowy meczu jeszcze to jakoś wyglądało, bo ciągle utrzymujący się remis pozwalał mieć nadzieję na kolejną niesamowitą końcówkę, ale wszystkie te marzenia runęły, zanim zdążyły powstać. Od stanu 6-6 Murphy oddał koledze od wypadów do Zielonej Góry cztery kolejne frejmy, które Mark przyjął bardzo chętnie, aczkolwiek mało skwapliwie. Czyli - jednym zdaniem - bez emocji, bez setek, bez płynności, ale za to z pudłami, memłaniem, przeciąganiem frejmów i wzajemnym oddawaniem szans po standardowym brejku rzędu 20-30 punktów. Szkoda, bo do tej pory cały turniej należało ocenić jako całkiem ciekawy. Aha, i nawet osoby mający nadzieję, że spać pójdą dopiero w okolicach trzeciej a.m. również musiały obejść się smakiem, jako że całość zakończyła się już w okolicach północy. Nie da się ukryć, wszystko przez Szona.

Na sam koniec, nie da się tego przemilczeć. To, co w polskim paśmie Eurosportu wyczyniają panowie komentatorzy, woła o pomstę do nieba. Nie wydaje mi się, żeby kłopoty z liczeniem punktów musiały być problemem permanentnym, ponieważ doskonale wiem, że sędziwi John Virgo (BBC) i Clive Everton (World Snooker) nie mają z tym najmniejszych problemów. Poza tym całkowicie sztuczna sztuczność, która sprawiała, że sam mecz był bardziej drewniany od technik Selby&#39;ego, co w sumie ciężko sobie wyobrazić, ale jednak... Panowie, odrobina płynności, koncentracji i prawidłowej polszczyzny jeszcze nikomu nie zaszkodziła! Przykro mi to wszystko pisać, ale nie dość, że sam mecz nie był jakiś wielce atrakcyjny, to jeszcze i Wy nie ułatwialiście jego oglądania. Wiem, że jak się komuś nie podoba, to zawsze można wyłączyć głos, ale nie o to przecież chodzi. Głęboko wierzę, że w styczniu będzie z tym o niebo lepiej.

źródło: http://www.147.pl
 
Otrzymane punkty reputacji: +5
Status
Zamknięty.
Do góry Bottom